
Nieprawidłowe ciśnienie krwi towarzyszyło mi od wczesnych lat młodości. Na czwartym roku studiów odbywałem obowiązkowe szkolenie w ramach studium wojskowego w zakresie obsługi sprzętu mechanicznego. Szkolenie obejmowało kurs prawa jazdy zakończony egzaminem i tak zostałem zawodowym kierowcą. Pewnego dnia ogłoszono akcję – krew dla ofiar wypadków drogowych – a skoro czułem się zdrów, postanowiłem wstąpić do banku dawców krwi dla kierowców. Uczestniczenie w tej akcji poprzedzone było szczegółowym badaniem stanu zdrowia kandydatów. Niestety nie zostałem zakwalifikowany. Powodem było zbyt niskie ciśnieni krwi, które wynosiło 105/65 mmHg. Badający mnie lekarz stwierdził, że z takim słabym ciśnieniem to w ogóle dobrze, że jakoś żyję.
To, że mam niedociśnienie było dla mnie wiadomością niezwykle zaskakującą. Moi najbliżsi, mama oraz całe moje rodzeństwo, cierpieli z powodu wysokiego ciśnienia. Wszyscy umarli z tego powodu przedwcześnie; mama w wieku 49 lat, starszy brat w wieku 37 lat, starsza siostra w wieku 64 lata, a młodszy brat w wieku 54 lat. Tylko ja okazałem się wyjątkiem – miałem niskie ciśnienie. Z tym przekonaniem żyłem dalej, uprawiałem sport wyczynowy, ale nie wymagający nadmiernego wysiłku (strzelectwo sportowe). Generalnie wiodłem zdrowy tryb życia – nie paliłem i nie piłem.
Po zakończeniu kariery sportowej, wraz z podjęciem pracy zawodowej pojawiły się w moim życiu papierosy i niewielkie ilości alkoholu. Od papierosów uzależniłem się do tego stopnia, że potrafiłem wypalić nawet 3 paczki dziennie. Tak intensywnym paleniem byłem w pewnym momencie naprawdę zmęczony. Kiedy nastąpił prawie całkowity zanik śluzówki w przełyku i pojawiło się zagrożenie rozwoju zmian nowotworowych – postanowiłem rozstać się z tym zgubnym nałogiem raz na zawsze. Udało mi się tego dokonać za pierwszym podejściem, a naprawdę trudny był jedynie okres pierwszych 10. dni. Nigdy później nie podejmowałem ryzyka „zapalenie przy okazji” – wiedziałem, że to może skończyć się źle. Po roku od momentu rzucenia palenia, na pytanie: „Kiedy udało mi się rzucić palenie?”, odpowiadałem, że 12 kg temu, i z tym zupełnie zbędnym „nadmiernym dobrobytem” przyszło mi żyć przez wiele lat.
Obok nadwagi, po trzech latach, od rzucenia palenia, pojawiły się u mnie dziwne bóle głowy. Zupełnie przypadkowo zmierzyłem sobie ciśnienie. Co ciekawe, badanie to potwierdziło smutną prawdę, że zapisy genetyczne są wyjątkowo trwałe. Po wielu latach wylądowałem niestety w klubie osób z wysokim nadciśnieniem. Badania krwi ujawniły również wysokie wartości cholesterolu oraz trójglicerydów, dwukrotne przekraczające dopuszczalne normy. Od tamtego czasu, a to już ponad 25 lat, przebywam pod stałą opieką poradni chorób metabolicznych. Przez ten czas prowadziłem intensywne leczenie farmakologiczne. Jednak spowodowało ono obniżenie lipidów we krwi jedynie do poziomu zbliżonego do dopuszczalnych górnych wartości. Z czasem też pojawił się u mnie podwyższony poziom cukru we krwi oraz problemy z odklejającą się siatkówką. Pomimo leczenia farmakologicznego, moje ciśnienie nigdy nie zostało obniżone poniżej wartości 145/85 mmHg. Jedynym „plusem” tej całej sytuacji było coraz intensywniejsze sponsorowanie firm farmaceutycznych, których produkty musiałem kupować, aby zapewnić sobie jako takie wyniki. Na szczęście moja wątroba nieźle to znosiła.
Cała długoletnia opieka lekarska i leczenie farmakologiczne nie uchroniło mnie jednak od rozwoju zmian miażdżycowych. Do tego wszystkiego, na jesieni 2009 roku dołączyło się jeszcze zapalenie żył głębokich. Przebieg zapalenia był bardzo nietypowy, a w konsekwencji pojawiła się rozległa zakrzepica w lewej nodze. Prognozy lekarzy były wówczas przerażająco niekorzystne i fakt, że po roku mogę o tym pisać, uznaję za cud.
W grudniu 2009 roku, po przebytym leczeniu w szpitalu, postanowiłem kolejny raz podjąć walkę o zdrowie. Za namową przyjaciół swoje kroki skierowałem do dr Grażyny Kuczek, która cierpliwie wysłuchała historii wszystkich moich dotychczasowych doświadczeń. W sposób wyjątkowo przystępny i bardzo przekonujący zdiagnozowała mój przypadek, podając jednocześnie sposób na autentyczny powrót do zdrowia i definiując warunki, jakie muszę spełnić, aby mieć szansę na sukces.
Od stycznia 2010 roku realizujemy razem z moją Żoną wszystkie zalecenia przekazane nam w czasie grudniowych konsultacji. Początkowo chciałem wytrzymać 3 miesiące, aby móc przekonać się, czy to działa. Jak się okazało w praktyce, teoretyczne założenia zdrowego żywienia potwierdziły się w sposób książkowy. Obok leków, które zażywałem do tej pory, zastosowałem dietę wegańską i piłem zioła. W efekcie schudłem całe 7 kilogramów, a ciśnienie, cholesterol, trójglicerydy i glukoza zaczęły się mieścić w normie. Kolejne miesiące to dalszy spadek masy ciała, która po 11 miesiącach zmniejszyła się o 14 kg.
Bardzo ważnym elementem wspomagającym wszystkie moje starania, było uczestnictwo w Programie Odnowy Zdrowotnej NEWSTART. Tydzień spędzony w Wiśle (aż żal, że tylko tyle) dał bardzo wiele nowych impulsów do zastosowania zmian w codziennym życiu. Ogromną inspiracją była dla nas wiedza przekazana nam przez dr Kuczek w sposób nadzwyczaj przystępny i lekkostrawny. Wspomnieć też należy o przebogatej kuchni prowadzonej przez jej szefową Alę – niezrównaną entuzjastkę dobrego smaku i czarodziejkę niezapomnianych zapachów. Radosne poranki wypełnione gimnastyką rozpoczynały każdy dzień. Wszystko to serwowane w życzliwej i serdecznej atmosferze sprawiło, że kolejny pobyt w tym gościnnym domu i udział w kolejnym programie jest już zapisany w kalendarzu przyjemności na 2011 rok.
Kolejne miesiące realizowania diety najlepszej szansy to liczne dowody potwierdzające słowa przekazane nam w grudniu, iż powrót do pełnego zdrowia jest możliwy, a zależy wyłącznie od determinacji pacjenta i że nie nastąpi natychmiast.
Od 5 miesięcy ilość przyjmowanych przeze mnie leków systematycznie spada i aktualnie stanowi połowę tego, co musiałem zażywać przed rozpoczęciem wprowadzania zmian. W czasie ostatnich badań okazało się, że uzyskałem takie wyniki, jakich jeszcze nigdy nie miałem, odkąd zacząłem chorować.
Moje ciśnienie tętnicze wynosi 125/75 mm Hg, cukier we krwi – 5,50 mmol/l, cholesterol całkowity jest 15% niższy od dopuszczalnej górnej wartości, a trójglicerydy 60% poniżej dopuszczalnego maksimum.
W ten sposób ze zwykłego dobrze zapowiadającego się mięsożernego klienta przemysłu farmaceutycznego staję się powoli zdrowym człowiekiem. W czasie kuracji nigdy nie byłem głodny, zapomniałem, co to jest potrzeba picia kawy, mocnej herbaty, wody mineralnej gazowanej – po prostu to wszystko przestało mi w pewnym momencie smakować i być mi potrzebne do dobrego samopoczucia. Czuję się zdecydowanie lepiej. Pragnę jeszcze wprowadzić więcej rozsądnej porannej gimnastyki – to dla mnie bardzo wskazane. Niewątpliwie „wracam z dalekiej podróży”.
Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że jestem na najlepszej drodze, a moja podróż zmierza we właściwym kierunku. Przede wszystkim jednak dziękuję Stwórcy, że dane mi jest żyć w gronie życzliwych ludzi, którzy wspierają moje wysiłki. Bez nich droga ta byłaby dla mnie bardzo trudna do przebycia, a myślę, że wręcz niemożliwa.
Często najtrudniej jest zrozumieć to, co jest najprostsze. Tak było ze mną. Teraz wiem, że chorobom można zapobiegać, można też skutecznie je leczyć poprzez zastosowanie rozsądnego sposobu odżywiania i zdrowego styl życia. Warto w to uwierzyć. Sam tego doświadczyłem i wiem, że to działa.